Showing posts with label wool. Show all posts
Showing posts with label wool. Show all posts

Monday, June 2, 2014

Cycling jacket

Oto jest: skończona, gotowa do noszenia kurtka. Zwykle jeżdżę rowerem w obrębie miasta. Traktuję go jako środek transportu, zamiast jeżdżenia komunikacją miejską. Właśnie dlatego potrzebowałam czegoś wystarczająco wygodnego, co przy tym nie wygląda jak dres.
Wykrój pochodzi z Burdy 10/1012. Zalecaną tkaniną do tego wykroju była sztuczna skóra, ja jednak zdecydowałam się na wełnę. Wprowadziłam też kilka małych zmian do wykroju: dodałam guziki, zmniejszyłam kołnierzyk i przerobiłam kieszenie.
Here it is; finished and ready to wear. I usually cycle around the city, just to get somewhere instead of taking a bus. That’s why I needed something comfortable enough, which doesn’t look like a tracksuit.
The pattern comes from Burda 10/2012. Recommended material was imitation leather. I changed it for fabric more suitable for me - wool. I also added buttons, made the collar a bit smaller, and changed the pocket design.




Sunday, December 8, 2013

Old-fashioned socks

Zima w końcu zawitała do Vancouver. Wciąż nie jest tak zimno jak podczas zimy w Polsce. Cały czas noszę moją pelerynę i nie czuję potrzeby zmiany na coś cieplejszego. Wieczorami jednak robi się dość chłodno i to jest czas na moje super grube skarpety :) Właśnie nauczyłam się jak je zrobić na szydełku, na zdjęciach widzicie pierwsze powstałe pary. Zrobiłam też jedną parę dla Stacha i od tamtej pory nosi je codziennie :)
Winter finally came to Vancouver. Still, it’s not as bad as it is during winter in Poland. I wear my cape coat and don’t feel like I need something warmer. However during the night it’s getting quite cold, so this is the time when my extra-thick socks come in :) I just taught myself how to crochet them, so this is my first batch ever. I made a pair for Stanley too. Since then he wears it everyday :)



Monday, November 4, 2013

Kanada

Dużo się ostatnio działo. Największą zmianą jest to, że wyprowadziliśmy się z Polski na drugą półkulę. Mieszkamy teraz w Vancouver, miejscu, w którym można zakochać się od pierwszego wejrzenia. Łączy w sobie rzeczy, które bardzo cenię: świetną architekturę, dużo terenów zieleni, góry i zatokę u podnóża, przyjaznych ludzi. Nie mogłabym też pominąć faktu, że jest tu największy wybór tkanin jaki w życiu widziałam.

Koszula i spódnica powstały jeszcze w Polsce, kilka miesięcy temu. Tyle czasu zajęło mi zrobienie zdjęć, ale jak się okazało warto było poczekać. Mieszkamy na 36-tym piętrze, z cudnym widokiem na Yaletown i False Creek z jednej strony oraz góry i English Bay z drugiej. Nie szyłam tych dwóch rzeczy jako kompletu, jednak okazało się, że wyglądają razem całkiem dobrze. Co myślicie?
A lot of changes took place lately. The major one is that we moved out from Poland and now live on the other half of the Globe, in Vancouver. I fell in love with this place at first sight. It combines the things I like the most. Great architecture, a lot of green areas, mountains and a bay underneath, lots of very kind and friendly people and the biggest selection of fabrics I’ve ever seen.

The blouse and skirt was made still in Poland a few months ago. It took me so long to take pictures but it was worth the wait. We live on the 36th floor and have a magnificent view of Yaletown and False Creek on one side and mountains and English Bay on the other.

Back to the projects. They weren’t intended to match together. However, it turned out to look quite good, I like it at least. What do you think?










Tuesday, February 28, 2012

Zamek

Niestety z braku stałego łącza, które być może będziemy mieli dopiero w maju, spódnica poniżej musiała poczekać na publikację dobre dwa tygodnie. Jeszcze kilka miesięcy temu myślałam, że bez Internetu po prostu nie da się żyć. Teraz nawet mi go nie brakuje (tak bardzo) ;)
Pomysł i wykrój mojego autorstwa. Zdjęcia tym razem nie odkrywają żadnego niezwykłego poznańskiego zakątka, pogoda nie nastraja do wychodzenia z domu. Już czekam na wiosnę!

Unfortunately we don’t have Internet access at home yet so that skirt below had to wait over 2 weeks for publication. Some time ago I thought there is no life without Internet. Now I can even say that I don’t miss it (that much) ;)
The design and pattern are of my idea. This time the pictures don’t show any interesting corners of Poznań however the weather doesn’t encourage going out. I’m waiting for spring!


 

Monday, February 13, 2012

Oberżyna


Kolejna dłuższa przerwa w szyciu i pisaniu, ale ma swoje uzasadnienie. W ciągu ostatnich miesięcy przeprowadziliśmy się do nowego domu, tym razem już naszego własnego. Oczywiście zamieszanie z tym związane trwa do dzisiaj i wciąż szukam swoich rzeczy po szafach i kartonach. Nowością (związaną z przeprowadzką) jest to, że nareszcie mam swój pokój do szycia, w którym znalazło się miejsce na moje trzy maszyny, manekina, deskę do prasowania, stół do krojenia i miejsce aby się między tym wszystkim sprawnie poruszać.
To teraz do sedna. Spódniczka o intensywnie fioletowym kolorze, zamówiona przez Weronikę z Młynków w kuchni. Wykrój z Burdy (mocno skrócony). Jakość zdjęć tym razem nie jest powalająca, ale to moja wina. Muszę się nauczyć obsługiwać lampę :P
Another long break from sewing and writing but it has its explanation. During the last months we’ve moved to a new house, this time our own. Of course a mess followed and I am still looking for stuff in the closets and boxes. The new thing is that I finally have my own sewing room. There is enough space to place my three machines, a sewing form, an ironing board, a table and move comfortably around them.
So now back to the point. An intensely purple skirt ordered by Weronika from the “Młynki w Kuchni” blog. The pattern comes from a Burda sheet (strongly shortened). The quality of photos isn’t very good however it’s my fault. Next time I have to learn how to use the flash :P

Tuesday, November 8, 2011

Marceliński lasek

Nie opłacało się już szyć peleryny, ciepłe dni się kończą. A co mi tam, uszyłam i nawet kilka dni zdążyłam ponosić. Podobno coś takiego było modne w 2010 roku - po raz kolejny - co mi tam :P Tkaninę (wełna z kaszmirem) kupiłam w hurtowni tkanin w pobliżu ulicy Głogowskiej, a są ich tam całe tuziny, więc było w czym wybierać. Wykrój zrobiłam własnoręcznie. Do zobaczenia!
I knew it wouldn't pay to sew a cape now since the warm days are coming to an end. What the hell, I did it anyway, and even managed to wear it for a few days! I’ve heard that something like that was trendy in 2010 – and once again – what the hell :P The fabric (wool with cashmere) was bought in one of the wholesales nearby Głogowska street in Poznań. There are dozens of them so there are many fabrics to choose from. The pattern is of my own. See you!